Zimowe: na Czerwone Wierchy
Jedna z najpiękniejszych zimowych wycieczek tatrzańskich - ciekawy teren, wspaniałe widoki, przy tym względnie bezpieczna.
Bezpieczeństwo:
Pod względem lawinowym jest znośnie – przy „dwójce” nic zejść nie powinno, chyba że ktoś się bardzo o to postara... W okolicach Chudej Turni oraz między Ciemniakiem i Krzesanicą miejsca eksponowane, w których można trochę polecieć – raki oraz kije/czekan turystyczny absolutnie konieczne.
Poza tym trzeba mieć na uwadze, że Czerwone Wierchy są bardzo zdradliwe, zwłaszcza zimą, przy załamaniu pogody. Ze względu na specyficzną topografię Czerwonych Wierchów – w części szczytowej pozbawione punktów orientacyjnych obłe kopuły – we mgle i przy zatartych wiatrem śladach, nie widząc innych szczytów ani zasypanych śniegiem znaków, poruszacie się po omacku. Jeśli pomylicie kierunki, zajdziecie nad któreś z potężnych urwisk, albo – w gorszym wariancie – poślizgniecie się na stromym zboczu i zjedziecie nad to urwisko na tyłku. Resztę historii dopowiedzcie sobie sami... A najlepiej poczytajcie opisy wypadków i akcji ratunkowych z Czerwonych Wierchów w książce „Wołanie w górach” śp. Naczelnika TOPR M. Jagiełły. Powyższe problemy dobrze ilustruje relacja z w/w książki o ratownikach TOPR, którzy chcąc zejść we mgle z poszkodowaną z Ciemniaka w stronę Upłazu, dotarli „przypadkiem” do Wąwozu Kraków...
Podsumowując - zimą chodzi się na Czerwone Wierchy tylko przy możliwie najpewniejszej pogodzie! A w razie załamania pogody – wracacie natychmiast po swoich śladach lub najkrótszą bezpieczną drogą. Jeżeli ponadto ogarniacie chodzenie w rakach, a zagrożenie lawinowe nie przekroczyło „dwójki” - powinno być bezpiecznie.
Jeżeli dopiero zaczynacie zimową przygodę z Tatrami, na początek polecam podejście na Goryczkowe Czuby i Kasprowy, na Trzydniowański Wierch lub na Grzesia. Czerwone Wierchy są raczej dla średniozaawansowanych, którzy podstawy zimowej turystyki tatrzańskiej już poznali.
Doświadczonym w zimowej turystyce tatrzańskiej polecić mogę również piękne widokowo przejście Szpiglasowej Przełęczy, Kościelec oraz niebezpieczne lawinowo, ale kultowe zimowe podejście na Rysy.
Opis wycieczki:
Jedyne w miarę bezpieczne zimowe podejścia na Czerwone Wierchy prowadzą: od doliny Kondratowej przez Przełęcz Kondracką, oraz od strony Kir przez Upłaz. Szlak z doliny Tomanowej jest zamknięty od 1 grudnia do 15 maja - ze względu na ochronę przyrody oraz b. duże zagrożenie lawinowe, zwłaszcza w Czerwonym Żlebie. Podejście na Przełęcz Kondracką od strony Dol. Małej Łąki również jest lawiniaste – odradzam.
Polecam rozpocząć od strony Kir – szlak przez Upłaz jest b. ciekawy, a w razie czego można dojść tylko na Ciemniak i zawrócić (łącznie 7 h, 1170 m przewyższenia). Pełna trasa, z Kir przez Czerwone Wierchy do Kuźnic, zajmuje ok. 9 h.
Kiry – Upłaz - Ciemniak
[opis letniego podejścia z Kir na Ciemniak] [opis szlaku przez Dolinę Kościeliską]
Przy samym wejściu do Doliny Kościeliskiej uwagę zwracają potężne wiatrołomy – to pozostałość po koszmarnym halnym z 24 grudnia 2013 r. (pamiętam, bo spędzałem Święta pod Tatrami). Przechodzimy przez Bramę Kantaka i Wyżnią Kirę Miętusią - tuż za polaną szlak czerwony na Ciemniak odchodzi od drogi przez dolinę. Po 5 min. skręcamy w prawo, przechodzimy przez mostek i zaczynamy mozolne podejście lasem Rokitniak, a właściwie tym, co z niego po wspomnianym halnym pozostało.
Po 1,5 h dochodzimy do Polany Upłaz. Nazwa „upłaz” w gwarze góralskiej oznaczała łagodnie nachylone, trawiaste zbocze. Dawniej polana wchodziła w skład sporej Hali Upłaz, sięgającej aż pod szczyt Małołączniaka. Aż do 1960 r. wypasano tu ponad 400 owiec, co spowodowało znaczną erozję zboczy i wyniszczenie tutejszej roślinności, w tym rzadkich gatunków alpejskich. Po wykupieniu od górali terenów hali przez TPN wypas wstrzymano, co doprowadziło do regeneracji roślinności i rozpoczęło proces zarastania tutejszych łąk. Do 2004 r. powierzchnia Polany Upłaz zmniejszyła się o 27%. Na polanie znajdowało się 10 szałasów, po zaprzestaniu wypasu stopniowo uległy one zniszczeniu, ostatni spłonął w 1994 r.

Śniegu zalega sporo, w dodatku jest ślisko – pora założyć raki. Opuszczam polanę i wchodzimy w las górnoreglowy. Po chwili docieramy na stopniowo zarastającą lasem Wyżnią Upłaziańską Rówień, względnie płaski obszar ciągnący się grzbietem Upłaziańskiej Kopki. W dalszej jej części stoi samotna skała 'Piec'.
Po przejściu trawiastej Równi wchodzimy w pas kosodrzewin. W dole po lewej widać kotły Małej i Wielkiej Świstówki, słynące z pięknych jaskiń. Głęboko pod nami przebiegają m.in. korytarze Jaskini Miętusiej, czwartej co do długości jaskini w Polsce (ponad 10 km korytarzy). Po ok. 20 min., na wysokości 1750 m, wchodzimy w piętro hal. W wydaniu zimowym oznacza to sporo nawianego śniegu, a niekiedy – jak w tym przypadku - również lokalne oblodzenia. Trawersujemy żleb opadający do Świstówki – sporo luźnego, nawianego śniegu, brak kosówek, których można by się chwycić - trzeba uważać, by nie zjechać do Świstówki na tyłku.
Nieco powyżej wyłania się Chuda Turnia – UWAGA! Zimowy przebieg szlaku prowadzi granią po turni, a nie tak jak w lecie, trawersem pod turnią – chodzi o to, byście nie polecieli razem z lawiną do Świstówki. Przejście turni w kilku miejscach stwarza umiarkowane trudności – jest to dobry test przed nieco trudniejszym przejściem wzdłuż urwiska z Ciemniaka na Krzesanicę.


Docieramy na Chudą Przełączkę (1851 m, 3 h, ↓ 2 h), jest to ostatnie dość dobrze osłonięte od wiatru miejsce na podejściu na Ciemniak – warto zrobić dłuższy popas. Do szczytu pozostało ok. 40 min. męczącego podejścia. Jedyne możliwe trudności to oblodzenia w miejscach odsłoniętych, zalegający śnieg na przełączce tuż pod szczytem oraz silny wiatr. Tym razem zastaliśmy wszystkie trzy atrakcje, pod szczytem byłem już wykończony, ale magia grani i szczytu wystarczyła.
Przed szczytem spotkało mnie osobliwe zjawisko – zsuwający się na tyłku turysta w adidasach i bluzie. Cóż, trochę mu brakło do sławy gościa, który w zeszłym roku próbował w adidasach i dresie zdobyć zimą Rysy, ale i tak wywołał niemałą konsternację.
Ze szczytu Ciemniaka (2096 m) rozpościera się wspaniała panorama na otoczenie Dol. Kościeliskiej – niestety było pochmurno i zdjęcia wyszły dość ponure. Krótki odpoczynek i kluczowa decyzja – iść dalej na Krzesanicę i Małołączniak, skąd nie będzie możliwości powrotu/szybkiego zejścia z grani, czy zawrócić i zejść spokojnie na Upłaz... Sprawa o tyle trudna, że za ok. 3 godziny ma nadejść solidny halny – więc jeśli ruszę dalej, będę musiał dotrzeć przed halnym na Kopę Kondracką i zacząć bezpiecznie schodzić do doliny. Ostatecznie zachęcony zapewnieniami turystów nadchodzących od strony Krzesanicy, że „warun dobry”, wyruszam dalej.
Pamiętajcie, że decyzja o dalszej wędrówce jest kluczowa dla waszego bezpieczeństwa – najbliższe bezpieczne zimowe zejście znajduje się dopiero na Kopie Kondrackiej, czyli po ok. 2 h (przy sprzyjających warunkach) marszu granią.
Ciemniak – Krzesanica – Małołączniak - Kopa Kondracka



Przejście z Ciemniaka na Krzesanicę jest najbardziej emocjonującym odcinkiem naszej wędrówki. Zimowy przebieg szlaku prowadzi turniami tuż przy urwisku opadającemu do Dol. Mułowej. Trawersowanie grani od strony słowackiej jest zimą zbyt niebezpieczne z uwagi na zagrożenie lawinowe. Faktyczne trudności techniczne są niewielkie, miejscami umiarkowane, ale bliskość kilkusetmetrowej „lufy” dodaje wędrówce uroku.
Po ok. 25 min. docieramy na Krzesanicę (2122 m) – najwyższy szczyt Czerwonych Wierchów. Czeka nas łagodne zejście do Przeł. Litworowej, a następnie równie łagodne podejście. Po ok. 30 min. docieramy na Małołączniak (2096 m).


Wiatr wreszcie przegnał chmury i słońce pięknie rozświetliło okoliczne szczyty. To była dobra decyzja - gdybym wrócił z Ciemniaka, szlag by mnie teraz trafiał, że ominęły mnie takie widoki. Miałem jednak świadomość, że to rozpogodzenie wieściło nadchodzący halny. Kilkadziesiąt fotek i zbieramy się w pośpiechu do dalszej drogi.
Zejście z Małołączniaka do Małołąckiej Przełęczy jest dość długie i strome – zalega tu zazwyczaj sporo grząskiego, nawianego śniegu - niewygodnie się schodzi, jeszcze gorzej wchodzi. Pozostało już tylko podejście na Kopę Kondracką – nadchodzący halny motywuje do intensywnego marszu. Przejście z Małołączniaka na Kopę Kondracką (2005 m) zajęło 45 min. Ostatnie fotki w zachwycającej scenerii i zaczynamy zejście.


Widzimy przelatujący śmigłowiec TOPR – jak się później okaże, lecą po turystę, który zsunął się 100 m żlebem spod Jarząbczego Wierchu – przeżył tylko dlatego, że jakimś cudem nie ściągnął za sobą lawiny. Po 15 min. dopadają nas pierwsze podmuchy halnego. Nawet tu, kilkaset metrów poniżej szczytu, targa nami solidnie. Współczuję tym, którzy jeszcze nie zdążyli zejść z grani. Zejście z Kopy do Przełęczy Kondrackiej zajęło 35 min. - sporo było lodu i sterczących kamieni, śnieg doszczętnie zwiało z grzbietu. W żlebie prowadzącym z Przełęczy Kondrackiej na Halę Kondratową zalega zazwyczaj sporo śniegu, zejście męczące, ale przynajmniej osłonięci jesteśmy od halnego. Na hali już nam nic nie grozi, pozostaje spokojny spacer w świetle czołówek przez Kalatówki do Kuźnic, tam zrzuta na taksówkę i powrót po samochód do Kir.
Może zainteresuje Cię również:
-
1:00h
Spacerem: Krupówki
Wśród tłumów, wrzeszczących przekupniów, dziwacznej mieszaniny dźwięków i zapachów. W poszukiwaniu dawnego Zakopanego.
2016-02-05 -
1:30h
Spacerem: na Antałówkę
Śladami Witkiewiczów, wśród najpiękniejszych realizacji stylu zakopiańskiego, po piękne widoki z Antałówki
2015-10-02 -
1:30h
Spacerem: ul. Kościeliska
Przez najstarszą część Zakopanego, pamiętającą czasy pierwszych letników, na Krzeptówki
2015-10-02